środa, 21 stycznia 2015

Prolog

Odór krwi mieszany z zapachami z kanałów.
Nieprzenikniona ciemność.
Przesuwające się kamienne ściany.
W jednej z podziemnych cel mieści się klatka, a w niej siedzi potwór. Jeden z tych, które zostały zamknięte, bo siały zbyt wielki zamęt na ziemi. A Demonowi nie było to potrzebne. W końcu nawet ludzie przestali wierzyć w potwory. Ale czy ta czarnowłosa i blada dziewczyna wygląda na takiego? A jej aksamitny głos wydobywa się z jej gardła. Ona śpiewa w rytm My Jolly Sailor Bold.

Siedzę tu już tysiąc lat
Czekam na jeden znak
A gdy go już dostanę
Odlecę stąd jak ptak

Nikt nie tęskni za mną
Nikt nie kocha szczerze
Lecz tego nie potrzebuję
Starczy, że w siebie wierzę

Przybywajcie wichry,
Sztormy i huragany
Wydobądźcie mnie
Z tej ciemnej jamy

Ściana się przesunęła i wkroczył tu jeden ze strażników, przeciętny minotaur. Mierzył około dwóch metrów i był humanoidalnym bykiem. 
— Przestań wyć, ty wstrętna ladacznico. — To mówiąc, uderzył pięścią z impetem o kraty klatki. Ta zatrzęsła się, a jej mieszkanka podpełzła do minotaura i oblizała wargi. Gdyby nie dzielące ich pręty, pewnie rzuciłaby się na niego i próbowała pożreć. Od stuleci nic nie jadła. I nie piła. I nie widziała Robina.
— Och Kenosie, czy byłbyś tak miły i mnie ułaskawił? — Zapytała niewinnie, a jej czarne oczy wpatrywały się w rozmówcę. Ten jednak tylko zaśmiał się parszywie.
— Nie jestem taki głupi, Fenestro. Nikt cię nie ułaskawi! — krzyknął i odszedł. I nie miał pojęcia, co się stało.
Nim dziewczyna zaczęła śpiewać, poczuła coś. Zapach cualii. Jej wroga. Ona zabijała wszystko i wszystkich, a ta cualia wręcz przeciwnie. Taka dobra, taka czysta, wszyscy ją uwielbiają... Bleeh, co za ohydztwo, pomyślała. Ale nie to najbardziej ją zdenerwowało w zapachu przybyszki, która pachniała... Robinem! Tego Fenestra nie mogła znieść. Musiała go odzyskać, musiała się wydostać, musiała zabić cualię! Gdy byk podszedł do klatki, ona zabrała mu klucze, a ten nawet się nie zorientował. W końcu czarnowłosa była jednym z bardziej przebiegłych stworzeń podziemia, a minotaury, bądźmy szczerzy, były tylko silne. Zatem kradzież była łatwa, a determinacja do niej bardzo duża.
Cualia zdążyła wyjść na ziemię. Fenestra nie porzuciła swojego planu. Otworzyła drzwi, przesunęła jednym machnięciem ręki ścianę, a następnie zbiegła w poszukiwaniu wyjścia. Szła za wonią swojej rywalki. Tylko ja mogę mieć Robina. Ja! Rozszarpię tą smarkulę. Zabiję ją, potnę i wrzucę do maszynki do mięsa, a z jelit zrobię skakankę! Nie pozwolę jej być z moim wybrankiem!
Wciąż jednak była zbyt słaba by sama otworzyć przejście.

1 komentarz:

Alicja pisze...

Uu, ciekawie napisany prolog. Pójdę dalej, bo zwykle nie mam pojęcia, w jaki sposób komentować prologi.
Mam nadzieję, że ta babeczka prędko z więzienia nie wyjdzie, bo prawdopodobnie nie będzie to nic dobrego dla świata.

"-Przestań wyć Ty wstrętna ladacznico." - przed "Ty" uciekł przecinek :)

Mój blog (klik!)