- Nic takiego - powiedziała do siebie, jednak głos jej drżał. Postanowiła nie mówić o tym nikomu i zapomnieć. Przecież widziała już różne rzeczy, przeżywa stratę rodziców, nie ma czasu na przejmowanie się jakąś halucynacją.
Szkoła była miejscem, w którym dziewczyna nie tylko uczyła się, ale przede wszystkim spotykała z przyjaciółmi i oczywiście również wrogami. Keysi ostatnimi czasy zaprzestała swoich działań przeciwko Kammie. W końcu ta stała się częścią szkoły. Od czasu walki z wampirami Max zniknął, a dyrekcja, ukrywając fakt, że nie mieli jakichkolwiek kontaktów do jego rodziny, przyjęła wersję uczniowską. Plotka głosiła, że Bunny został z pewnością zabity przez bestię i nie odnaleziono jego zwłok. Oczywiście policja szukała go nie tylko w rejonie Moonlight, ale i daleko poza miastem. Tak czasem się zdarza, ktoś znika i nie wraca. Jednym słowem wszystko było dobrze, przynajmniej pozornie. Na obiedzie Robin podszedł do swojej dziewczyny stojącej w kolejce i objął ją. Wiedział, że za kilka dni on i jego bracia będą zmuszeni zwolnić się ze szkoły, by ścigać Fenestrę. Nie będzie wtedy czasu na spotkania.
- Cześć króliczku - po tych słowach pocałował ją. - I co mi powiesz?
- Że się za Tobą stęskniłam. Dlaczego wczoraj nie przyszedłeś? Ani w sobotę?
Blondynka spojrzała na niego urażona. Prawie codziennie pojawiał się w jej pokoju, albo widywała go w szkole. Skoro go nie było, to musiało się stać jakieś nieszczęście. Jeszcze tylko tego brakowało.
- Miałem coś ważnego na głowie.
- Ważniejszego ode mnie? - spytała ironicznie, niczym typowa, zazdrosna nastolatka.
- Nic nie jest ważniejsze od Ciebie, ale jeśli tego nie skończę, to mogę Cię więcej nie zobaczyć, jak zawsze.
- A mogę wiedzieć co to za ważna sprawa?
- Nie dotycząca śmiertelników - powiedział iście teatralnym głosem. Próbował się wykręcić, ale nie chciał kłamać. Nie najważniejszą osobę w jego, dość długim i bezuczuciowym życiu. Dla niej był gotowy skoczyć...w Bramy Niebios i walczyć z najwyższym Archaniołem albo stoczyć bój z królem wampirów lub przynieść w zębach czarownicę nad czarownice. Słowem mógłby jej złożyć cały świat u stóp i uchylić nieba, dla niej wszystko. Byleby tylko była szczęśliwa i nie musiała się bać "potworów spod łóżka". Poza tym to ona nosiła klucz do jego serca. Musiała się przyzwyczaić, że nie wszystko będzie jej mówił. Dla jej własnego dobra. Teraz szli już do stolika z pełnymi tacami.
- A dałabyś się zaprosić na spacer? Jutro po szkole, tylko Ty i ja - zaproponował Alfa.
- Zastanowię się - błękitnooka zrobiła minę jakby to jej faktycznie nie obchodziło. Ale owszem, z góry wiadomo było, że pójdzie. Nie odmówiłaby mu, gdy nieco manipuluje jej umysłem.
* * *
Lasy nie były najprzyjemniejszym miejscem, ani tym bardziej nadającym się do ukrycia przed depczącym po piętach wilkiem. Ale lepsze to niż Podziemie, gdzie brak pożywienia i możliwości sprawiania bólu innym dobijała Fenestrę bardziej, niż głupie straże, lata wydające się wiecznością i niemożność spotkania Robina. A teraz nadszedł najwyższy czas, by powrócić do morderczych praktyk, więc czarnowłosa złapała wiewiórkę mocniej i ukręciła jej łeb. Nie wiedziała, że wieść o nienaturalnej śmierci poniesie się po lesie dalej niż by sobie tego życzyła. A jednak musiała czymś się żywić i odzyskiwać energię, inaczej wróci tam skąd uciekła. Choć zwierzę pisnęło przeraźliwie, to już po chwili znalazło się w lepszym świecie. Czarnowłosa zatopiła zęby w swoim posiłku. Znalazła już swojego wroga, ale na razie tylko postraszyła tę blondyneczkę. Prawdziwa zabawa dopiero miała nadejść. Nagle coś poruszyło się w krzakach nieopodal. Czarne oczy zmierzyły miejsce, a ich właścicielka rzuciła się do ucieczki. Jak to możliwe, że Syberlan ją podszedł?! Przecież zgubiła go i poszła sporo dalej od miasta już kilka godzin temu. Jednak ten wojownik nie próżnował i nie odpuszczał. Całe dnie spędzał na szukaniu jej i próbach ujęcia. Na wszelki wypadek połączył swój umysł z resztą paczki, by chłopaki wiedzieli gdzie jest i co robi ich ofiara. Jej wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się wolność ludzi.
* * *
- Co się stało, że Luna nie było dzisiaj w szkole? - zapytała Kamma, gdy jej chłopak wziął ją za rękę i zaczęli iść w bliżej nieokreślone miejsce. Night chciał iść do centrum miasteczka na gorącą czekoladę, ale to miała być niespodzianka. Na razie nie zdradził blondynce swoich zamiarów.
- Tak jak poprzednio, nie mogę Ci powiedzieć. On robi to, co do niego należy - Robin przyciągnął do siebie partnerkę i uśmiechnął się całkiem miło jak na niego. Próbował ją uspokoić, w końcu nie wiedziała co się dookoła dzieje i pewnie martwiła o jego młodszego brata.
- A powiesz mi chociaż, gdzie idziemy? Czy to również część, o której nie możesz mi powiedzieć? Nieee..Czekaj, to też tajemnica, prawda? - pretensja w jej głosie była świetnie wyczuwalna, nawet idiota by zrozumiał aluzję.
- Możesz próbować wyciągnąć to ze mnie, ale nawet jeśli będziesz drążyć ten temat w nieskończoność, to moja odpowiedź nadal brzmi nie. Wiem co myślisz, że powinniśmy sobie o wszystkim mówić. Tylko ja nie przenoszę "pracy" do związku - wyjaśnił Alfa. A nawet jeśli demon zagraża Kammie, to nie można teraz jej stresować. Niedawno był Max, pogrzeb państwa Periv, nie należało nakładać jej zmartwień. Poza tym niedługo przyjedzie ta cała Weronica, ale to już inna sprawa. Robin wiedział, że jeśli szybko nie załatwią sprawy z Fenestrą, jego dziewczyna się obrazi. I może się wpakować w kłopoty. Odcinek drogi, który prowadził ze szkoły do centrum miał zaledwie dwa kilometry i był wielokrotnie pozakręcany. Toteż przez pewien czas para szła przy drodze prowadzącej przez las. Nagle ni stąd ni zowąd na jezdnię wyskoczył biały wilk. Znajdował się może siedem metrów od swojego brata.
- Luno? Co jest? - zapytał brunet, ale basior nie odpowiedział. Rzucił się w ich stronę i powalił dziewczynę na ziemię, wgryzając się w jej lewe przedramię. Puścił dopiero wtedy, gdy czarny wilk zacisnął szczęki na jego karku. Dało się słyszeć dwa odgłosy. Pisk zranionego zwierzęcia i krzyk błękitnookiej. Złotooki samiec rzucił młodzikiem jak szmacianą lalką o drzewa, wyszczerzył kły i warknął na przeciwnika. Szybko dostrzegł zmianę w wyglądzie Luna. Jego białka były krwisto czerwone, choć same tęczówki pozostały jasno zielone. Mniejsza z bestii pokręciła gwałtownie łbem i znów spojrzała na czarnego, a potem na cualię.
- Co ja zrobiłem? - spytał z przerażeniem, ale nie podszedł bliżej, tylko skulił się i cofnął od brata. Alfa znów zmienił postać. Podniósł Kammę ostrożnie i przytrzymał, by nie zemdlała przypadkiem. Była cała roztrzęsiona, a jej przedramię całe we krwi. Z nerwów ciągle dygotała, a ból w przedraieniu był niemiłosierny.
- Kurwa. Słuchaj idioto! - rzucił do Luna. - Leć do domu, powiedz Shery'emu co się stało, będzie musiał ją obejrzeć - warknął i zdjął swój plecak, a potem poszkodowanej. - I zabierz to, bo nie będę miał jak lecieć - biały wykonał posłusznie wszystkie rozkazy i zniknął w gęstwinie. Robin wziął łkającą Kammę na ręce. - Tylko nie patrz w dół.
- Luno? Co jest? - zapytał brunet, ale basior nie odpowiedział. Rzucił się w ich stronę i powalił dziewczynę na ziemię, wgryzając się w jej lewe przedramię. Puścił dopiero wtedy, gdy czarny wilk zacisnął szczęki na jego karku. Dało się słyszeć dwa odgłosy. Pisk zranionego zwierzęcia i krzyk błękitnookiej. Złotooki samiec rzucił młodzikiem jak szmacianą lalką o drzewa, wyszczerzył kły i warknął na przeciwnika. Szybko dostrzegł zmianę w wyglądzie Luna. Jego białka były krwisto czerwone, choć same tęczówki pozostały jasno zielone. Mniejsza z bestii pokręciła gwałtownie łbem i znów spojrzała na czarnego, a potem na cualię.
- Co ja zrobiłem? - spytał z przerażeniem, ale nie podszedł bliżej, tylko skulił się i cofnął od brata. Alfa znów zmienił postać. Podniósł Kammę ostrożnie i przytrzymał, by nie zemdlała przypadkiem. Była cała roztrzęsiona, a jej przedramię całe we krwi. Z nerwów ciągle dygotała, a ból w przedraieniu był niemiłosierny.
- Kurwa. Słuchaj idioto! - rzucił do Luna. - Leć do domu, powiedz Shery'emu co się stało, będzie musiał ją obejrzeć - warknął i zdjął swój plecak, a potem poszkodowanej. - I zabierz to, bo nie będę miał jak lecieć - biały wykonał posłusznie wszystkie rozkazy i zniknął w gęstwinie. Robin wziął łkającą Kammę na ręce. - Tylko nie patrz w dół.
* * *
- Siadaj. Rozluźnij się i ściągnij kurtkę - polecił Gamma.
- N-nie mogę...Nie dam r-rady - powiedziała blondynka cicho łamiącym się głosem.
- Podajcie nożyce - Shery po chwili rozciął rękaw jednocześnie i kurtki i bluzy. Odsłonił ranę. Rozerwana ręka, widoczne duże dziury i cieknąca krew. - Więc jeszcze raz, co się stało? - zapytał, a potem zabrał się do opatrywania i sprawdzania ręki.
- Szukałem jej, a...to ona znalazła mnie. Musiała mnie opętać, bo nie pamiętam co było dalej. Kiedy się...obudziłem, to było już tylko to...Nie mogłem jej wyrzucić z głowy, nie mogłem - mówił najmłodszy Night i ukrył twarz w dłoniach. Opierał się o szafki z narzędziami potrzebnymi weterynarzowi do pracy. Byli w gabinecie zabiegowym Nerayli. Kamma siedziała na blacie, na którym zwykle stawiano pacjentów.
- Wylazł z lasu na ulicę i rzucił się na nią. Dopiero jak go użarłem to się opamiętał.
- To było krótkotrwałe opętanie, na tyle słabe, że Twoje ugryzienie pozwoliło jego umysłowi zapanować nad ciałem. Na szczęście nie zmiażdżył, ani nie połamał jej kości. Nie wdało się zakażenie, więc teoretycznie jest wszystko w porządku. Tak jakby ugryzł ją duży pies. Ale... -chłopak zakończył zakładanie szwów i opatrunku, zakładając teraz spinki na bandaż. - Jest cualią. Nie bardzo wiem, czy to nie wpłynie na nią w jakiś sposób.
- Co to niby ma znaczyć? - spytała błękitnooka z wyrzutem.
- Nie mam pojęcia. Może to jakoś na Ciebie zadziała, a może nie. Nie wiem, nie spotkałem się nigdy z czymś takim, nawet w starych księgach. To znaczy, owszem, z perspektywy kogoś, kto myśli, że jesteśmy wilkołakami, to Ty zmienisz się w wilkołaka. Problem w tym, że nasze ugryzienie nie zmieniają ludzi, a w dodatku Luno był pod wpływem Fenestry - tłumaczył Shery.
- Kogo?! - przerwała mu pacjentka. Zapadła chwila ciszy, którą przerwał Alfa.
- Fenestra to taki potwór, nieudany eksperyment średniowieczny. Mój ojciec zamknął ją w podziemiu, ale kiedy Ty się tam pojawiłaś, uciekła. To było dawno, ale tam czas płynie inaczej i dlatego pojawiła się dopiero teraz. Polujemy na nią razem z Syberlanem. On też tu jest - wyjaśnił beznamiętnie.
- A nie mogliście mi o tym powiedzieć, bo? - jej głos był wciąż załamany, a teraz zawierał w sobie tyle pretensji. To jeszcze bardziej zdenerwowało najstarszego z braci.
- Bo wystarczająco jesteś zdołowana, żebym miał Ci jeszcze mówić o demonie, który chce Cię sprzątnąć! - brunet już nie wytrzymał.
- To chyba nie pierwszy raz, co?!
- Nie rozumiesz - warknął wreszcie i wyszedł, zostawiając dziewczynę z Sherym i Lunem. Nie chciał jej teraz tego tłumaczyć, był wściekły. Nigdy nie miał wielkich zasobów cierpliwości, choć co do Kammy miało się to nieco inaczej. Ale zbyt mocno się zdenerwował całą sytuacją. Wiedział, że prędzej czy później jego bracia odpowiedzą na jej pytania, toteż nie musiał się martwić przynajmniej tym. Musiał znaleźć tę pieprzoną stworę, musiał! Wpakuje ją do najgłębszej i najciemniejszej czeluści piekielnej, załatwi, by była pilnowana przez bardziej kompetentne stworzenia i nigdy nie postawiła parszywej nogi poza miejsce swojego więzienia. Nigdy. I będzie się smażyć w czarnym ogniu po wsze czasy, do końca świata. Ścierwo.
- Wylazł z lasu na ulicę i rzucił się na nią. Dopiero jak go użarłem to się opamiętał.
- To było krótkotrwałe opętanie, na tyle słabe, że Twoje ugryzienie pozwoliło jego umysłowi zapanować nad ciałem. Na szczęście nie zmiażdżył, ani nie połamał jej kości. Nie wdało się zakażenie, więc teoretycznie jest wszystko w porządku. Tak jakby ugryzł ją duży pies. Ale... -chłopak zakończył zakładanie szwów i opatrunku, zakładając teraz spinki na bandaż. - Jest cualią. Nie bardzo wiem, czy to nie wpłynie na nią w jakiś sposób.
- Co to niby ma znaczyć? - spytała błękitnooka z wyrzutem.
- Nie mam pojęcia. Może to jakoś na Ciebie zadziała, a może nie. Nie wiem, nie spotkałem się nigdy z czymś takim, nawet w starych księgach. To znaczy, owszem, z perspektywy kogoś, kto myśli, że jesteśmy wilkołakami, to Ty zmienisz się w wilkołaka. Problem w tym, że nasze ugryzienie nie zmieniają ludzi, a w dodatku Luno był pod wpływem Fenestry - tłumaczył Shery.
- Kogo?! - przerwała mu pacjentka. Zapadła chwila ciszy, którą przerwał Alfa.
- Fenestra to taki potwór, nieudany eksperyment średniowieczny. Mój ojciec zamknął ją w podziemiu, ale kiedy Ty się tam pojawiłaś, uciekła. To było dawno, ale tam czas płynie inaczej i dlatego pojawiła się dopiero teraz. Polujemy na nią razem z Syberlanem. On też tu jest - wyjaśnił beznamiętnie.
- A nie mogliście mi o tym powiedzieć, bo? - jej głos był wciąż załamany, a teraz zawierał w sobie tyle pretensji. To jeszcze bardziej zdenerwowało najstarszego z braci.
- Bo wystarczająco jesteś zdołowana, żebym miał Ci jeszcze mówić o demonie, który chce Cię sprzątnąć! - brunet już nie wytrzymał.
- To chyba nie pierwszy raz, co?!
- Nie rozumiesz - warknął wreszcie i wyszedł, zostawiając dziewczynę z Sherym i Lunem. Nie chciał jej teraz tego tłumaczyć, był wściekły. Nigdy nie miał wielkich zasobów cierpliwości, choć co do Kammy miało się to nieco inaczej. Ale zbyt mocno się zdenerwował całą sytuacją. Wiedział, że prędzej czy później jego bracia odpowiedzą na jej pytania, toteż nie musiał się martwić przynajmniej tym. Musiał znaleźć tę pieprzoną stworę, musiał! Wpakuje ją do najgłębszej i najciemniejszej czeluści piekielnej, załatwi, by była pilnowana przez bardziej kompetentne stworzenia i nigdy nie postawiła parszywej nogi poza miejsce swojego więzienia. Nigdy. I będzie się smażyć w czarnym ogniu po wsze czasy, do końca świata. Ścierwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz