środa, 23 listopada 2016

Rozdział 9

Kamma i Robin spędzili razem prawie cały weekend. Po powrocie w poniedziałek do szkoły dziewczyna musiała opowiedzieć o wszystkim swojej przyjaciółce. Oczywiście wolała pominąć fakt, że Robin spał u niej bez wiedzy Tiany. Nie było powodu, dla którego Alison mogłaby zacząć jej robić wyrzuty i Kamma wolała, aby tak zostało.
- Kino, spacer, zakupy, księgarnia, kawiarnia - wyliczała brunetka, przy każdym słowie bardziej marszcząc brwi. Trochę zazdrościła koleżance, że tak jej się powodzi. - Jak wy kurczę za to zapłaciliście?
- On płacił - sprostowała blondynka. - Kartą.
- I starczyło mu pieniędzy? - nie dowierzała Alison.
- No tak, a co w tym dziwnego?
- Dziewczyno, wszystko kosztuje. Te kozaki musiały być mega drogie - wskazała na buty przyjaciółki. - A ten wisiorek i łańcuszek do niego są srebrne. Prawdziwe srebro?
- Tak, ale co to ma do rzeczy? - zapytała Kamma, nieco się już denerwując tym wypytywaniem.
- Po pierwsze k a s a, a po drugie, czy przypadkiem srebro nie zatrzymuje przemiany u wilkołaków?
- Widzę, że się wyedukowałaś i jesteś ekspertem w tej dziedzinie. A jak tam weekend z Regulusem? - zmieniła temat, unikając odpowiedzi na pytanie. Postanowiła, że zapyta o to Shery'ego potem.
Brunetka spojrzała na nią karcąco. Jak mogła pytać o takie rzeczy? Ale z drugiej strony, ona już ją przesłuchała, więc powinna się zrewanżować.
- Jakoś poszło - odparła tylko i weszła do klasy, bo zaczęła się już lekcja. Dziewczyny usiadły razem w ławce. - Nie ma Cat - zauważyła Ali.
- Pewnie się spóźni. Zresztą po weekendzie trudno jej się dziwić - zachichotała Kamma.
Jednak Cat nie pojawiła się na tamtej lekcji ani na następnej. Nie było jej tamtego dnia w szkole, Mike'a również. Przyjaciółki spekulowały, co tych dwoje mogło zrobić takiego, że nie przyszli. Luno nie wdawał się z nimi w dyskusję jak zwykle zajęty myśleniem o nie-wiadomo-czym.
Tak naprawdę rozmawiał z braćmi w myślach. Zwierzęta leśne wyczuwały zagrożenie, nad pobliską rzeką Syberlan znalazł szczątki i ochłapy ryb, a w lokalnej prasie pojawiło się ogłoszenie o zaginięciu kota jakiejś kobiety. Niestety, to co zostało z tego kota, Gary znalazł między gałęziami drzew, na wysokości kilku metrów. Fenestra zabijała i pożerała coraz więcej stworzeń, nie kryjąc się z tym specjalnie. Wilki podążały za nią przez cały czas, jednak nie atakowały.
Luno wciąż miał sobie za złe, że dał się tak łatwo podejść. Pamiętał, jak pojawiła się nie stąd ni zowąd i dotknęła go swoimi obrzydliwymi palcami, a potem zajrzała w oczy. Czuł wtedy, jakby wysysała mu duszę i przejmowała kontrolę nad ciałem. Był w środku, uwięziony, niezdolny do przeciwstawienia się. A potem była ciemność i wreszcie ból. Ból, który był najprzyjemniejszym bólem w jego długim życiu. Wyciągnął go z otchłani, a wtedy Luno zobaczył, do czego doprowadziła Fenestra. Po tym, jak Kamma zmieniła się w wilka, czuł się jeszcze gorzej i jego bracia o tym wiedzieli.
Chłopak siedział w ławce i notował wnioski dyktowane przez nauczyciela. Wzrok miał nieobecny, ale nagle wrócił do rzeczywistości. Usłyszał ciężkie kroki na korytarzu i tylko czekał, aż drzwi klasy się otworzą.
Do środka weszło dwóch policjantów. Przedstawili się i zapytali o Kammę i Alison. Spojrzenie Luna, jak i większości osób w klasie, powędrowało do dwóch, siedzących razem dziewcząt. Potem wraz z policjantami opuściły klasę.
***
- Wiecie, dlaczego tu jesteście? - zapytał starszy mężczyzna. Wyglądał na takiego, który zbliża się do emerytury i jest już zmęczony wykonywaniem swojego zawodu. Jego szare oczy wędrowały od panny Magis do panny Periv i z powrotem.
Dziewczęta pokręciły głowami, a mężczyzna westchnął i zaczął stukać końcem długopisu w kartkę papieru przed nim. Młodszy policjant stał przy drzwiach, tuż obok dyrektora, który musiał być równie mocno zdezorientowany, co jego uczennice. Nerwowo pocierał rękaw swojego garnituru. 
- Catherine Hornes i Mike Middleson zaginęli - poinformował je wreszcie i wyciągnął długopis.
- Co?! - Alison spojrzała na policjanta jak na wariata. Potrzebowała kilku sekund, aby dotarło do niej, że mężczyzna nie żartuje.
- Państwo Middleson wrócili wcześniej do domu. Niepokoili się, że ich syn nie odbiera od nich telefonu. Jak się okazało, nie było go w domu, ani w domu Catherine. Oni i państwo Hornes próbowali się dodzwonić do dzieci, niestety bezskutecznie. W niedzielę zgłosili zaginięcie. Podobno byłyście najlepszymi przyjaciółkami z Catherine. 
W głowie Kammy natychmiast pojawiła się wizja Cat i Mike'a rozszarpywanych przez Fenestrę. Czuła to, wiedziała, całą sobą wiedziała, że to na pewno sprawka Fenestry. Natura cualii jej to podpowiadała. Zabrakło jej tchu. Złapała za naszyjnik. Miała wrażenie, że ją dusi, że powstrzymuje coś, co tak usilnie próbuje się z niej wyrwać.
- Zostaw - usłyszała w głowie. To jedno słowo sprowadziło ją na ziemię. Robin musiał się już dowiedzieć.
- Wiecie gdzie mogli pójść? Kontaktowali się z wami? - dziewczęta spojrzały na siebie i pokręciły głowami. - Co wiecie? - zapytał wreszcie mężczyzna i przyłożył długopis do kartki. Była już trochę zapisana.
- W piątek Cat powiedziała, że idzie do Mike'a na weekend - zaczęła Alison, ale głos jej się łamał. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. Kamma złapała ją za rękę. 
- Nie odzywała się przez cały weekend. Alison była z kolegą u niego w domu, a ja z chłopakiem prawie całe dwa dni spędziliśmy w Newgate - dokończyła Kamma.
Policjant zapisał coś koślawo na kartce i przez moment zastanawiał się nad następnym pytaniem.
- Nie zdziwiło was, że Catherine nie daje znaku życia?
- Po szkole rzadko ze sobą gadałyśmy - odpowiedziała Ali. Ścisnęła dłoń Kammy i uniosła hardo głowę. Nie zamierzała się poddawać. Obiecała sobie, że jak tylko spotka Robina, to nakopie mu za wszystkie złe rzeczy, które ją spotkały z jego powodu.
- Czy oni mieli jakichś wrogów?  Zauważyłyście, żeby Catherine miała ostatnio kłopoty? - nagle do rozmowy włączył się drugi policjant. Był wyższy i szczuplejszy od tego siedzącego za biurkiem.
- Wrogów? - warknęła brunetka. - Ta dziewczyna była uosobieniem radości i..I nie wydaje mi się, żeby miała kłopoty.
- Mnie nie było w szkole - dodała pospiesznie Kamma.
Policjant obszedł biurko, za którym siedział jego przełożony i sprawdził coś na kartce leżącej na blacie.
- A tak. Grypa żołądkowa. A przynajmniej tak jest na usprawiedliwieniu. Często chorujesz, panno Periv.
- Klimat mi nie służy - odpowiedziała szybko blondynka. Musiała zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Nie mogła zdradzić, że wie, co się mogło stać Cat i Mike'owi. Jej wewnętrzny wilk chciał się wyrwać, lecz nie mógł tylko przez srebrny naszyjnik włożony pod T-Shirt.
- Czy to już wszystko? - ucięła Alison, widząc, że policjant chciał coś jeszcze dodać, ale po jej pytaniu zrezygnował. Dziewczyna miała w sobie coś takiego, co zwykle stawiało rozmówcę w roli jej podwładnego.
- Tak. Odezwiemy się jeszcze - poinformował starszy policjant, zabrał kartkę i wstał. - Panie dyrektorze - mężczyźni podali sobie ręce i po chwili policjanci wyszli z gabinetu.
Rozbrzmiał dzwonek. Dziewczęta wyszły z gabinetu i Kamma oparła się o ścianę. Jej oczy wydały się Alison bardziej błękitne niż zazwyczaj.
- Kamma? - Alison złapała ją za ramię, ale ta nie reagowała.
- Magis, odsuń się - nagle dziewczyna została odepchnięta przez Robina. Niespecjalnie mocno, ale odsunęła się o dwa kroki.
- Jej wilk chce się wydostać - zwrócił się Shery do Alison.
- To przez was. To wasza pieprzona wina - mówiła dziewczyna, kilkukrotnie wbijając koniec swojego paznokcia w klatkę piersiową chłopaka. - Cat i Mike zaginęli, czaicie to?
- Zamknij się, babo - warknął Gary.
Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem i chciała coś jeszcze dodać, ale zrezygnowała. W tamtej chwili liczyło się dla niej dobro przyjaciół, a pokrzykiwanie na Nightów nie przyniosłoby niczego dobrego.
Alfa trzymał nadgarstki blondynki w swoich dłoniach. Kammą targały silne emocje i trudno mu było wejść do jej głowy, by je opanować. Po chwili jednak udało mu się uspokoić i wilka wewnątrz swojej dziewczyny i ją. Nadal oddychała ciężko, ale w końcu jej oczy nieco zbladły.
- Dobrze, że srebro zadziałało. Swoją drogą, to fascynujące - skomentował Shery.
- W porządku? - zapytał Robin, patrząc w oczy cualii.
- Cat i Mike zaginęli i..Już pewnie nie żyją i to przeze mnie i..I moi rodzice też zginęli przeze mnie - mówiła Kamma, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Robin natychmiast przytulił ją i zaczął uspokajać.
- Trzeba powiedzieć Syberlanowi, żeby uważał na gliniarzy. Na pewno będą szukać w lesie - zauważył Gary, patrząc na starszego brata.
- Ma ich szukać - syknął Alfa. - Cat i Mike'a. I my po szkole też szukamy - spojrzał na Alison, nadal tuląc łkającą Kammę. - I nie rozdzielać się, tak?
- I co to nam da, co? - odburknęła brunetka. - Oni byli razem i teraz nie wiadomo gdzie się podziali.
- Ale tym razem Ty i Regulus będziecie z Kammą. Jakby co, to zdejmijcie jej naszyjnik.
Ta informacja zdziwiła chyba nawet samego Robina. Jego bracia wiedzieli, iż moc cualii jest jak dotąd nieznana i używanie jej było niebezpieczne. Kamma przetarła oczy i odsunęła się od chłopaka, patrząc na niego pytająco. Jednak z drugiej strony, czy istniało jakieś lepsze rozwiązanie?
***
Biały wilk szedł za swoim bratem bardzo wolno. Nie podobało mu się, że musi szukać Cat i Mike'a. Oczywiście w jakiś sposób byli mu bliżsi niż reszta społeczności szkolnej. Ale to tylko utrudniało sprawę. Luno nie chciał znaleźć pozbawionych życia ciał tych dwojga, lecz była to najprawdopodobniejsza wersja wydarzeń. Są już martwi i nawet Kamma to przeczuwała, a może raczej jej natura cualii.
Pablo zatrzymał się i węszył tuż przy ziemi zasypanej śniegiem. Próbował odnaleźć ślady, jakikolwiek znak, że któreś z zaginionych tu było. Niestety na próżno. Szukali już przy domach, przy drogach i przy szkole. Żadnych poszlak.
- Dlaczego nie możemy zostawić tego policji? - zapytał Luno.
- Bo Robin powiedział, że mamy szukać. Nie zadawaj głupich pytań - warknął Pablo, nie odrywając nosa od śniegu.
- A od kiedy tak się go słuchasz? - obruszył się młodszy brat, próbując choć na chwilę przerwać poszukiwania.
- Młody, o co Ci chodzi? Czego się boisz? Jesteśmy przecież we dwóch.
- Tak, ale..Ale to nie ma sensu, skoro gliniarze też szukają. Powinniśmy zawrócić.
- Nie wymądrzaj się, bo dostaniesz - ciemnozielone oczy brata posłały Lunowi złowrogie spojrzenie.
- Tak jak Ty?
Luno prowokował Pabla, mając nadzieję, że ten w końcu przystanie na jego pomysł i zawróci. Ale ten tylko pobiegł dalej między drzewa, a jego brat był zmuszony za nim gonić. Z ich dwójki właśnie Pablo był odważniejszy i wcale nie bał się konfrontacji z Fenestrą.
Biegli przez polanę. Nie było widać nawet śladów, które zostawiłyby zwierzęta. Śnieg nie padał, ale w tamtym miejscu było go sporo. To wzbudziło podejrzenia w starszym z braci. Nagle usłyszał, jak coś dużego uderza o ziemię.
- Luno? - żółty wilk zatrzymał się i obrócił w stronę brata.
Luno leżał przednią częścią ciała na ziemi. Szybko podniósł się na cztery łapy i spojrzał na to, co spowodowało jego potknięcie. Pod śniegiem leżało coś różowego i bardzo twardego. Jasnozielone oczy błysnęły i po chwili wilk wyciągnął spod śniegu zamarzniętą dłoń.
- A reszta ciała...
- Podnieś śnieg - warknął Pablo.
Biały wilk wypuścił znalezioną dłoń z pyska i stanął stabilniej na podłożu, a potem zamknął oczy. Nagle śnieg na całej polanie zaczął się unosić coraz wyżej i wyżej. Płatki białego puchu wirowały w powietrzu, a na ziemię zaczęła wypadać reszta kawałków ciał. Nie miały zapachu, nie były ciepłe, krew w nich zastygła i jedyne co można było od nich wyczuć, to czarną magię.
- Dlatego nie mogliśmy ich znaleźć. Wystarczy.
Jak na komendę śnieg znów spadł na ziemię i zatrzeszczał. Luno otworzył oczy i zdusił pisk. Żal ścisnął mu serce, gdy patrzył w oczy pozbawione życia. Wiele razy widywał zwłoki, ale pierwszy raz były to zwłoki kogoś, kogo kiedyś znał, lubił, rozmawiał z nim. A teraz z Cat i Mike'a zostały tylko jakieś zamarznięte kawałki.
- Trzeba powiedzieć chłopakom - zarządził Pablo.
Jemu również nie podobał się ów widok, jednak wziął się w garść i próbował połączyć z resztą paczki. Obleciał go strach, lecz nie okazywał tego tak, jak Luno. Bo skoro dwoje ludzi nie żyje, to znaczy, że Fenestra rośnie w siłę i teraz on także nie może czuć się bezpiecznie.

Brak komentarzy: