piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 8

Kamma podniosła wzrok na chłopaka.
- Co tak patrzysz? - zapytała, a potem już wiedziała. Spojrzała na siebie. Na swoje nagie ciało leżące na kanapie i na ciuchy porozrzucane dookoła. Te same, które miała na sobie przed przemianą. Złapała za poduszkę i okryła się na tyle, na ile mogła.
Jednak Robin wciąż nie odwracał wzroku.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znów jesteś człowiekiem - w jednej chwili pojawił się przy niej i przytulił ją. W następnej odsunął się i odwrócił plecami. - No, ubierz się. Przecież nie będziesz tak paradować przez cały dzień. 
Kamma szybko pozbierała ciuchy i zaczęła je nakładać. Nie miała lepszego wyjścia.
- Dlaczego wy przemieniacie się już w ubraniach? - spytała wyraźnie niezadowolona.
- Z tego samego powodu, dla którego Ty byłaś zwyczajnej wielkości, a my jesteśmy dużo więksi. Nie wiem. Akurat my przemieniamy się z ciuchami, ale są inne odmiany wilkołaków i niektórzy rozdzierają swoje ubrania, a inni biegają w nich. Podziały rasowe - wzruszył ramionami.
Po chwili odwrócił się i zobaczył swoją dziewczynę wiążącą włosy gumką w kucyk. Podszedł do niej i objął ją w pasie.
- Nie obraź się, ale jako człowiek bardziej mi się podobasz.
- Podejrzewam - odparła i sama położyła ręce na jego ramionach. Stali tak chwilę wpatrzeni w siebie.
- Przepraszam, że się na Ciebie zdenerwowałem. Nie powinienem był - ucałował ją w czoło.
- Zapomnijmy o tym. Po prostu mów mi wszystko, co mówisz braciom.
- Oni żyją..
- Trochę dłużej ode mnie i wiedzą trochę więcej niż ja. Wiem, nie musisz mi ciągle o tym przypominać - przerwała mu. Alfa pokręcił głową i pocałował ją namiętnie.
Po sprawdzeniu szwów i wzięciu witamin, Kamma wybrała się do domu w towarzystwie swojego chłopaka.
***
- Alison - dziewczyna odwróciła się na dźwięk swojego imienia.
- Co? - warknęła, przerywając pisanie.
- Z Kammą już wszystko w porządku - szepnął Luno.
- Panno Magis, panie Night, proszę się skupić na lekcji! - skarcił ich nauczyciel.
- Przepraszam - burknęli oboje i wrócili do przepisywania schematu.
Alison nerwowo pocierała końcówki swoich ciemnych włosów. Nie dało się ukryć, że cała sytuacja była bardzo dziwna. Jej niedawna przyjaciółka zmieniła się w wilkołaka, tak jak reszta bandy, której ona chciała unikać. Od kiedy Kamma zaczęła zadawać się z braćmi Night, Alison czuła się odrzucona, zepchnięta w kąt. Jednak już na początku roku zdążyła się pokłócić ze swoją przyjaciółką z kim ta powinna rozmawiać, a z kim nie i doszły do wniosku, że nie jej sprawą jest z kim Kamma utrzymuje kontakt. W końcu ona sama zadawała się z wampirem, choć Max sprawiał wrażenie nieszkodliwego. 
Rozbrzmiał dzwonek i brunetka zabrała swoje książki, po czym wyszła z sali, kierując się pod następną. Po drodze dogoniła ją Cat.
- Um, Alis, wiesz co?
- Co?
- Mike..zaprosił mnie do siebie na weekend. Jego rodzice wyjeżdżają. Może Ty i Regulus też byście chcieli wpaść? - zapytała z nadzieją.
- E, nie. Jakoś nie widzi mi się podwójna randka.
- C..co?! Randka? Myślisz, że on zaprosił mnie na randkę? Ale to niemożliwe. Przecież..przecież my się tylko przyjaźnimy! - upierała się.
- Cat, nie bądź dzieckiem. Przecież oboje się sobie podobacie. Przyznaj wreszcie. Zresztą skoro Kamma ma chłopaka, to dlaczego Ty nie możesz? - dziewczyna odwróciła się do przyjaciółki i oparła plecami o ścianę przy sali, w której miały mieć następną lekcję.
- Ona to co innego. Przez ten swój związek ma same kłopoty. I my też.
- Dobrze, że wreszcie to zauważyłaś. Jeśli chcesz znać moje zdanie: idź do Mike'a, pogadaj z nim, a nuż dowiesz się, że jesteście sobie przeznaczeni. Tylko bawcie się grzecznie - pogroziła jej palcem.
- Nie wiem, co jest złego we wspólnym oglądaniu filmów i graniu w gry.
Alison pokręciła głową. Zawsze sądziła, że infantylność jej przyjaciółki doprowadzi ją kiedyś do czegoś złego. Broń Boże, nie posądzała Mike'a o złe zamiary, po prostu martwiła się o to, jak Cat poradzi sobie w życiu.
Zaraz też pojawił się przy niej Regulus.
- Spieprzaj, Altimore. Nie mam czasu - syknęła jak zwykle.
- Tak, tak, daruj sobie - mruknął jej do ucha i po chwili przyciągnął brunetkę bliżej siebie.
- Muszę się uczyć.
- Każdy musi czasem odpocząć od nauki, a ja znam sposoby. Słyszałem, że Mike zaprosił Cat do siebie, to może Ty przyjdziesz do mnie? Zrobisz mi wielką przyjemność, przyszła pani Altimore - i już chciał ją pocałować, ale dziewczyna zakryła mu usta dłonią.
- O nie, moi rodzice nie przepadają za Tobą i nie pozwolą mi nocować poza domem. Dobrze wiesz.
- To powiedz, że idziesz do Kammy albo Cat.
- Odpada. Mój ojciec będzie dzwonił i pytał, czy na pewno tam jestem - przewróciła oczami.
- Chociaż daj się zaprosić na kilka godzin albo niech brat Cię kryje - nalegał Regulus, choć czas go naglił. Do dzwonka brakowało kilkunastu sekund.
- Zobaczymy - odburknęła i pozwoliła się pocałować na pożegnanie.
- Jesteś cudowna, panno Magis - rzucił na odchodne.
Jednak dziewczyna miała jeszcze inne plany.
***
Drzwi otworzyły się i blondynka weszła do swojego pokoju, zostawiając plecak przy biurku. Tuż za nią pojawił się Robin, który uparcie twierdził, że przez ten weekend nie odstąpi jej na krok.
- Chcesz się czegoś napić?
- Może ja powinienem Cię o to zapytać. Albo wiesz co? Ty idź się wykąp, a ja zrobię Ci obiad i przekażę Lunowi, żeby przyniósł Ci notatki.
- O to już się sama zatroszczę. Napiszę do Alis i Cat - mówiąc to, zaczęła wybierać ciuchy z szafy. Sięgnęła po szary T-shirt ze wzorem białych łap. - Może to?
- Twój brak wiary w pilność mojego brata jest krzywdzący - zaśmiał się, ignorując pytanie.
- To wrodzona, damska solidarność - jej ręce znów zanurkowały w głębi szafy i przekładały kolejne części garderoby.
- Jak sobie chcesz. Słuchaj, może masz rację i trochę przesadziłem z tym wszystkim..Więc jeśli czujesz się na siłach, to jutro moglibyśmy pojechać do Newgate i...
- Nie mam kasy - przerwała mu Kamma, zanosząc ubrania do łazienki.
- Ja stawiam.
Dziewczyna westchnęła i zastanowiła się chwilę. Z jednej strony bała się Fenestry, dawno nie wyjeżdżała z Moonlight i brakowało jej Emount, choć już nie odczuwała tego tak mocno. Tam codziennie mogła chodzić do kina, na basen, do teatru, to biblioteki, czy nawet na imprezę w towarzystwie Weronici. Jednak to wszystko odeszło już dawno i Kamma miała wrażenie, że minęły lata od tamtych chwil. Mimo to była wykończona ostatnimi wydarzeniami i nie miała pewności, czy znów nie zmieni się w wilka.
- Nie zmienisz się, już ja o to zadbam - powiedział Robin, dając do zrozumienia, że czytał jej w myślach.
- Ej, miałeś tego nie robić - pogroziła mu palcem, na co on tylko uśmiechnął się złośliwie.
- Czyli postanowione. A Fenestrą zajmą się chłopaki i Syb. Nie wątpisz w nich, prawda?
Kamma tylko przewróciła oczami i uśmiechnęła się pod nosem, a potem weszła do łazienki, zamykając drzwi.
- Jakbyś potrzebowała pomocy, to jestem do usług.
- Nie! - wychyliła głowę zza drzwi. - Poradzę sobie, jestem już duża, tak? Precz do kuchni, życzę sobie homara w kawiorze.
- Może do tego wino, dla niepełnoletniej?
- Jak się bawić - zaśmiała się i wróciła do łazienki.
Robin zszedł na dół i skierował się do kuchni. Miał nadzieję, że Tiana, mimo ciągłego przesiadywania w pracy, uzupełniała zawartość lodówki. Jak bardzo się mylił. Westchnął niepocieszony i zaczął przeszukiwać szafki. Wreszcie udało mu się znaleźć trzy paczki zupek makaronowych, a z zamrażarki wyciągnął dwie piersi z kurczaka.
Po półgodzinnych zmaganiach udało mu się zrobić sałatkę, w której skład wchodził makaron, podsmażone kawałki mięsa, a wszystko wymieszane z odrobiną majonezu. Przydały się również przyprawy z zupek, nadające pikanterii.
Nałożył porcję dla siebie i dla Kammy, a resztę schował w lodówce.
- Nigdy nie sądziłem, że będziesz robił za kucharza - zaśmiał się Luno w myślach.
- Do nauki, młody.
- No, no, kto by się tego spodziewał - wtrącił się Gary. - To co z tym winem?
- I homarem w kawiorze? - dodał Pablo. - Ja czekam.
- Lepiej zajmijcie się Fenestrą, zamiast myśleć o żarciu - w całym zamieszaniu, tylko Shery zachował spokój.
- Syb, jak się sprawy mają? - zapytał Robin.
- Ślad urwał się gdzieś przy waszej szkole, choć zaczynałem od tamtej nory, w której była Kamma.
- Okey. Gary i Luno, sprawdźcie, gdzie może być, Syberlan, pokręcisz się przy szkole - zarządził Alfa. - Jutro nie szukacie. Dajemy jej pomyśleć, że jest bezpieczna. Ja i Kamma pojedziemy do Newgate. Bez odbioru.
Robin zdążył zanieść obiad do pokoju swojej dziewczyny i wrócił jeszcze, żeby zrobić herbatę.
***
Alison nacisnęła dzwonek i usłyszała, jak z wnętrza domu dochodzi jego dźwięk. Była sama. Nie miała zamiaru czekać, aż Regulus poprawi kartkówkę z historii. Cat musiała zmywać się do domu, ażeby przygotować sobie wszystko na weekend. Ali widziała, iż jej przyjaciółka jest podekscytowana faktem, że spędzi czas sam na sam z Mikiem. 
Drzwi otworzyły się gwałtownie, a dziewczyna zmarszczyła brwi podejrzliwie.
- A Ty co tu kuźwa robisz?
- Obiad robię. O co chodzi? - zapytał Robin, przyglądając się Alison. Nie mógł zaprzeczyć, że to była właśnie ona, a nie Fenestra w skórze panny Magis. Bo i tak mogłoby się zdarzyć.
- Przyszłam do Kammy. Gdzie ona jest? - dziewczyna wyjrzała nad jego ramieniem do wnętrza domu.
- Po co? - zignorował jej pytanie.
- Żeby pogadać, sprawdzić jak się czuje - Alison była wyraźnie niezadowolona, że chłopak śmiał wyciągać od niej takie informacje. - Nie Twoja sprawa - fuknęła i zaczęła wchodzić do środka.
Robin westchnął i przepuścił ją, ponieważ zatrzymywanie tej dziewczyny było, jakby na to nie spojrzeć, bezsensowne.
- Jest u siebie - powiedział, zamykając drzwi.
Kiedy Ali szła na górę, w głowie roiła sobie różne scenariusze. Co, jeśli Robin zabił Kammę i ją też ma zamiar zabić? Może powinna odwrócić się i uciekać? Z drugiej strony, jakie miała szanse w starciu z nim? Już raz kontrolował jej ciało i nie mogła nic powiedzieć na temat tego, co widziała z Kammą w lesie. I szczerze nienawidziła tego uczucia. Nie móc nic powiedzieć, wiedząc aż tyle...Serce łomotało jej w piersi i gdy weszła do pokoju przyjaciółki, ulżyło jej.
Blondynka siedziała na krześle przy biurku i zakładała skarpetki. Mimo to, Alison znów się przestraszyła.
- Kamma..Twoje ręce..i w ogóle. Oh! Co Ci się stało? Zaraz...Czy wy właśnie..? - to pytanie zawisło między nimi.
- Nie. Oczywiście, że nie - odpowiedziała szybko przyjaciółka.
Alison zmierzyła ją podejrzliwym wzrokiem.
- Spokojnie, przyzwoitko. Przy mnie zostanie wieczną dziewicą - powiedział cynicznie Robin i wyminął ją w drzwiach, trzymając w rękach dwa kubki z herbatą. - Życzę smacznego - dodał, stawiając je na biurku obok dwóch talerzy z sałatką. Potem usiadł na łóżku i przypatrywał się dziewczynom.
- Ali, nie wiesz nawet, jak za Tobą tęskniłam - Kamma podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją.
Alison nie przepadała za takim okazywaniem uczuć, ale z uwagi na sytuację, mogła to przemilczeć. Do tej pory martwiła się o blondynkę, ale skoro ta była prawie cała, to braciom Night należał się jeden punkt prestiżu w jej oczach.
- To teraz opowiedz co się stało - ponagliła ją i usiadła na krześle, zostawiając torbę przy biurku.
Kamma nie była jednak zbytnio przekonana, czy powinnam mówić o całej sprawie i ostatnich wydarzeniach komuś takiemu jak Alison.
- Co? Nie możesz? Nie mów, że on Ci zabrania - spiorunowała wzrokiem Robina, który przyglądał się im bez słowa. - Bo jeśli tak, to mogę go stąd zaraz wyrzucić - zadeklarowała, choć dobrze wiedziała, że nie miałaby z nim szans. Mimo to jej duma i odwaga były godne podziwu.
- Nie, nie. W porządku. Po prostu nie wściekaj się.
- O co Ty mnie posądzasz?
Kamma pokręciła tylko pobłażliwie głową. Alison w tym wszystkim pozostawała nadal sobą - wyniosłą, żądną krwi i rozrywki damą o niezszarganej opinii i długim języku. Po kilku minutach brunetka posiadła całą potrzebną jej wiedzę i wtedy to ona zaczęła opowiadać o wszystkim, co wydarzyło się w szkole. Największą, paradoksalnie małą sensacją była dla nich Cat i jej weekend z Mikiem.
Robin za to nie odzywał się przez cały czas. Był niezadowolony z wizyty Alison. Fakt, że i tak powinien się jej spodziewać - w końcu miała przynieść notatki - niczego nie zmieniał. Kamma powinna odpocząć, ograniczyć swoje kontakty towarzyskie do minimum, póki nie uda się złapać Fenestry. Poza tym brunetka żywiła do niego podobne uczucia, co on do niej. Nie przepadali za sobą, głównie dlatego, że Alison nie chciała sobie psuć opinii, a Robin uważał ją za plotkarę. Chcąc nie chcąc musieli się znosić.
- Czekaj, Newgate? To dość...daleko. I czym wy tam niby pojedziecie?
- Końmi. Mam prawo jazdy. Nerayla pożyczy mi auto - odpowiedział Robin, wcinając się w rozmowę.
- Tylko się nie zabijcie - mruknęła.
- To Tobie radziłbym uważać. Trzymaj się blisko Regulusa. I Cat, i Mike'a. Minimalnie większe szanse na przetrwanie.
- Robin - syknęła Kamma. - Nie strasz jej.
- Straszyć? Opowiedziałaś mi o wszystkim, o tym chorym doktorze, o potworze, który Cię szuka i patrząc na Ciebie, mogę powiedzieć, że przeszłaś piekło. I to JA mam się martwić o siebie? A Ty - zwróciła się do Alfy, który spoglądał na nią jakby rozczarowany tym, co widzi. - Nie mów mi co mam robić.
Nagle z dołu dobiegł ich dźwięk otwieranych drzwi.
- Tiana wróciła - poinformował je Robin, a obie dziewczyny popatrzyły w stronę drzwi.
- Ali - zaczęła blondynka. - Przepraszam, ale jest już późno. Powinnaś wracać do domu. Błagam, uważaj na siebie - przytuliła przyjaciółkę.
Alison zabrała torebkę i ruszyła do wyjścia. Kamma już schodziła na dół, aby przywitać się z Tianą.

Brak komentarzy: