niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 5

Kamma musiała wytłumaczyć Tianie co się stało w domu i dlaczego doktor Smith nie przyniósł notatek, których tak na prawdę Tia nie potrzebowała. Była zaskoczona tym, co powiedziała jej dziewczyna. Ta zaś nie mogła dojść do siebie. Czuła się rozbita i chciała teraz tylko towarzystwa swojego chłopaka, usłyszenia od niego, że wszystko będzie dobrze. Jednak sama w to nie wierzyła. Nie wiedziała też co się z nią dzieje, to o czym mówili Night'owie. Chciała wyżalić się Weronice, ale przecież przyjaciółka była niewtajemniczona.
Niebawem do domu zadzwoniła policja. Tiana odebrała telefon. Pytali o doktora, który wyszedł z pracy i nie wrócił do domu, a jego samochód zlokalizowano w okolicy. Kamma widziała, że kobiecie jest przykro. Przecież nie mogła się spodziewać, że ten człowiek rozmawia z nią tylko ze względu na jej podopieczną. Dziewczyna poszła na górę do pokoju i stwierdziła, że jedyną jej nadzieją jest Alison. Zadzwoniła do niej i opowiedziała wszystko.
- Gdyby nie ten spacer, do niczego by nie doszło. Ja mówiłam Ci żebyś się z nimi nie zadawała, ale cóż..Nie słuchałaś. Na Twoim miejscu ochrzaniłabym Robina. Co on sobie wyobraża? Jak mógł Cię tak zostawić?! Nie przejmuj się, to palant. Chcesz to znajdę Ci jakiegoś fajnego chłopaka. 
Te słowa nieco podniosły Kammę na duchu. Rozmawiały jeszcze trochę, a potem wstawiła post na Facebooka ze zdjęciem swojej zabandażowanej ręki i podpisem.
"Psy, które mają być resocjalizowane są agresywne, ale to nie ich wina ;)"
Nie chciała robić złej opinii przychodni Nerayli.
***
Nadszedł kolejny dzień szkoły. Blondynka wciąż rozmawiała z przyjaciółkami. Luno denerwował się w jej towarzystwie. Cały czas uciekał wzrokiem i trzymał się tak daleko jak to było możliwe. Bał się, że coś zrobi cualii, a jej było go żal. Na przerwach spoglądała na niego oraz szukała wzrokiem Shery'ego i Gary'ego, ale Robina z nimi nie było. Ona zaś miała problemy z robieniem notatek. Ręka ją bolała im dłużej musiała pisać, a była tylko leworęczna i pisanie drugą ręką nie wchodziło w grę. Na stołówce usiadła z przyjaciółkami i ich nieodłącznym towarzystwem. Regulus jak zwykle nie ustępował w podbijaniu serca dziewczyny, która wciąż z nim zrywała i do niego wracała. Miał chłopak pokłady cierpliwości, nie ma co. Na szczęście ich status na portalu społecznościowym nie zmieniał się. Na szczęście, bo to źle świadczyłoby o Alison, która zapewne i tak by nic sobie z tego nie robiła. Kamma grzebała przez jakiś czas w swoim talerzu, nie mając ochoty na jedzenie. Nie miała pojęcia dlaczego właściwie, ale w tym momencie nie chciała myśleć o czymkolwiek. Nagle kątem oka dostrzegła ruch za szklaną ścianą stołówki. Odwróciła głowę i zamarła. Poczuła ostry ból w miejscu ugryzienia, lecz wstała i pospiesznie udała się do łazienki. Upewniła się, że jest sama, złapała krawędzie umywalki i spojrzała w lustro wiszące na ścianie. Cała skóra zaczynała ją swędzieć, ból w przedramieniu nasilił się. Dziewczyna zaczęła się gorączkowo drapać, a najbardziej w okolicach bandaża, który wreszcie rozerwała. Czuje, że zaczyna brakować jej tchu, nie może oddychać, upada na kolana. To nie atak astmy, choć odczucia są podobne. Następnie zmieniła się jej wielkość postrzeganego świata. Wszystko urosło, potem znów bardzo zmalało, na przemian widziała w podczerwieni i ultrafiolecie. Na koniec wszystkie barwy zaczęły wirować i osadzać się na innych przedmiotach, niż powinny. Kamma wstała, lecz wciąż była na czworakach i nie mogła się podnieść do pionu. Spojrzała w górę, a do łazienki wszedł Shery. Wyjątkowo wysoki. Wyciągnął telefon i przystawił jej do twarzy. A raczej pyska.
- Zamieniłaś się w...waderę. Młodą wilczycę. - chłopak sam nie wierzył w to co widzi, choć do tej pory widział już dużo dziwnych rzeczy.
- Przecież nie jestem wilkołakiem!
- I jesteś połączona z naszymi myślami! Nie powiedziałaś tego na głos, chciałaś, ale nie powiedziałaś. Chociaż my mówimy, ale to wymagało czasu.
Shey zabrał telefon sprzed jej pyska. Była biała, ale nie śnieżnobiała. To była brudna biel puszystej sierści. Fikuśny ogon podkuliła między łapy, jak to zwykły robić przestraszone psowate. Oczy wciąż pozostały błękitne, lecz miały jakiś blask, co sprawiało, że wydawały się jaśniejsze, blado-błękitne. Na jednej z przednich łap jej szwy popękały.
- Będę utykać? - zapytała w myślach, lecz nim ktokolwiek zdążył jej odpowiedzieć, do damskiej łazienki weszło troje innych chłopców, których również nie powinno tam być. Kamma uświadomiła sobie, że jest w miejscu pełnym ludzi i poczuła strach, który nakazywał jej jak najszybszą ucieczkę. Od nich, od ludzi, stąd, ze szkoły, z tego miejsca, z daleka od Nightów, choć ci pachnęli bardziej swojsko. Ale to nic nie zmieniało, byli w ludzkiej skórze. Wilczyca cofa się podkulając ogon jeszcze bardziej, lecz tym razem warczy i ukazuje kły, dając do zrozumienia, że mają zejść jej z drogi. Luno odwarknął jej jako pierwszy, a ona natychmiast zrobiła się posłuszna.
- Jeszcze najniżej w hierarchii. Dziwne - skomentował Shery, ale potem zwrócił się do swoich braci. - Wyjdźcie stąd. Jesteście zagrożeniem, póki co. I ostrzeżcie resztę. Są bardziej ludźmi, może się na nich rzucić. A Ty Kamma, przestań się zachowywać jak zwierzę, przełam się, nie słuchaj instynktów.
- Że co?! Jestem wilkiem pierwszy raz, nie wiem jak nie słuchać instynktu! Zabierz mnie stąd! Muszę uciekać, muszę, uciekać od ludzi, schować się i czekać, aż rany się zagoją.
- Nie! - głos Shery'ego zabrzmiał w jej głowie z taką mocą, że nie śmiała zaprzeczyć. - Pomyśl o tym, że jesteś człowiekiem, wyobraź sobie siebie. Możesz to zrobić.
Posłuchała. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie niewysoką dziewczynę o jasnych, długich blond włosach i niebieskich oczach. Z wcale nie dużymi piersiami, trochę wychudzoną, z ładnymi biodrami i mimo niskiego wzrostu, długimi nogami. Z długimi rzęsami, uszami, na punkcie których miewała kompleksy, z nosem delikatnie wypukłym u góry, na który zwykła narzekać, że jest krzywy. Ale, gdy otworzyła oczy, nic się nie zmieniło.
Dobra, jak tylko zaczną się lekcje, wyjdziemy tylnym wyjściem, tuż obok stołówki.
- Stołówka. Widziałam...widziałam tam ją i to się zaczęło. A co jeśli już na zawszę zostanę w tej postaci? Nie chcę!
- Masz się natychmiast uspokoić. Nie panikuj, bywałem w gorszych sytuacjach. Jestem pewien, że wszystko da się odkręcić, tylko daj się poprowadzić.
Gdy zabrzmiał dzwonek, wszystko poszło zgodnie z planem. Kamma i Shery udali się do stołówki po plecaki. Wilczyca utykała, ale mimo wszystko udało jej się dotrzymać kroku Nightowi. Panie kucharki poszły do kuchni, która była osobnym pomieszczeniem, więc nikt ich nie zauważył. Jednak wyjście ewakuacyjne było zamknięte.
- I co teraz? - zapytała telepatycznie, jednak Shery dmuchnął delikatnie w swoją dłoń i posłał powiew wprost do zamka. Usłyszeli charakterystyczne kliknięcie i za chwilę znaleźli się na dworze. Przeszli przez ulicę oddzielającą ich od lasu i wkroczyli między drzewa. Szli dłuższy czas w milczeniu, choć myśli Kammy były głośne i jeszcze nie umiała kontrolować ich wydźwięku, więc reszta watahy z pewnością słyszała to wszystko, ale nikt jej o tym nie poinformował. Wiedzieli, że z tą świadomością zaczęłaby myśleć zapewne o rzeczach, których nie chciałaby wyjawić. Większość jej myśli pochłaniały jednak obrazy, zapachy i dźwięki, które napierały na nią teraz z dużo większą siła niż zazwyczaj. Poszczególne rośliny różniły się od siebie zapachem, gdzieś pod ziemią buszowały zwierzęta przewracające się w śnie zimowym, a inne zaś wydawały dźwięki z wysoko położonych koron drzew.
- To niesprawiedliwe.
- Co?
- Wy w wilczej postaci potraficie patrzeć na ludzi z góry, a ja..
- A Ty nie jesteś demonem.
- A tak w ogóle to gdzie idziemy? Coraz mniej tu miejskiego zapachu.
- Im dalej od ludzi, tym lepiej - na tym zakończyli wymianę zdań. Po jakimś czasie zapach znów stał się bardziej miejski, a oni dotarli pod przychodnię weterynaryjną. - No, ale najpierw Twoja łapa.
Weszli do środka. Zmysły Kmmy zostały zaatakowane wieloma bodźcami. Zjeżyła się i podkuliła ogon wędrując przy nodze Gammy. Nie sądziła do tej pory, że w tym miejscu jest tak wiele cierpienia, skrajnego cierpienia, ale i skrajnej, choć dużo mniej wyczuwalnej, radości. Zwierzęta tęskniące za właścicielami, cierpiące z powodu chorób i urazów. Ludzie płaczący nad uśpionymi pupilami. Lecz gdy spotykali się właściciel i uleczony podopieczny, wtedy właśnie cieszyli się sobą. Błękitnooka nie rozumiała tego, choć była pewna, że jako człowiek pojęłaby. Ale nim teraz nie była, więc radość na widok człowieka była czymś abstrakcyjnym. W nos zaczął ją gryźć zapach medykamentów, mimo to szła dalej, aż do gabinetu.
- Wejdę i wyjaśnię Nerayli co się stało - na dźwięk głosu, który nie brzmiał w jej głowie, Kamma aż podskoczyła i po chwili pokiwała łbem na znak, że rozumie i nie ma nic przeciwko. Kiedy została sama, zaczęło ją atakować szczekanie psów w klatkach, gdzieś niedaleko. Koty zaczęły prychać, ptaki świergotać, zapanował rozgardiasz w każdym pomieszczeniu, w którym były jakieś zwierzęta. Wściekłe ujadanie najbardziej wystraszało wilczycę. Nie wytrzymała długo, zerwała się i pobiegła do wyjścia. Rozpędziła się na tyle, na ile pozwalała jej na to nie do końca sprawna łapa i uderzyła w drzwi. Siła uderzenia otworzyła je, a Kamma wypadła z kliniki i pobiegła w las.
***
Pośród drzew czuł się jak za dawnych czasów, kiedy polowanie było o tyle ważne dla królestwa, że miało wyżywić gawiedź. Wdzięczny lud nie sprzeciwiał się wyrokom króla, a dostatek sprawiał, iż pracowali dużo chętniej. Ale to zamierzchłe czasy i wspominanie ich nie powinno zajmować teraz jego myśli. Alfa przysłuchiwał się przez dłuższy czas wymianie zdań między jego towarzyszką, a bratem. Więc Fenestra była blisko szkoły i wywołała przemianę u Kammy. Może to ugryzienie wcale nie było przypadkowe? Ale Fenestra nie spodziewała się przecież, że ujawnią się te moce i wilcza postać. Może miała nadzieję na uśmier..
- Kamma, gdzie jesteś?! - to Shery. A Kamma zniknęła. To nie wróży nic dobrego. Czarny wilk podniósł się z ziemi i rozpostarł skrzydła. Skoro wilka ciągnie do lasu, to ona musi tam być, a krok za nią Fenestra.
-----------------------------------------------------------------------------
Nareszcie udało mi się napisać ten rozdział. Miał w istocie kilka różnych wersji, długo nie mogłam zdobyć się na napisanie paru słów. No ale jest i jestem z siebie zadowolona. Mam już scenariusz, więc powinno być dużo łatwiej. Nie poddam się :)

Brak komentarzy: